Polki przegrały z Włoszkami w półfinale Billie Jean King Cup i odpadły z turnieju. Zmagania zakończył debel Iga Świątek/Katarzyna Kawa – Jasmine Paolini/Sara Errani. Liderka naszej kadry nie ukrywała zmęczenia po zakończeniu rywalizacji. – Nie sądzę, bym jutro miała w sobie jakąkolwiek siłę po przebudzeniu. Obstawiam, że będę cała obolała. Dziś po prostu walczyłam, by przetrwać fizycznie, ale z dwóch pierwszych meczów tutaj jestem zadowolona – przekazała.
Zmarnowana szansa. Finał Billie Jean King Cup nie dla Polek
Puchar Davisa. Nadal gotowy pomóc… rezygnacją
Czytaj też
Puchar Davisa. Nadal gotowy pomóc… rezygnacją
Iga Świątek zabrała głos po Billie Jean King Cup
Iga Świątek jako jedyna z Polek rozegrała cztery mecze w Billie Jean King Cup. Była blisko, by mieć komplet zwycięstw, jednak wraz z Katarzyną Kawą nie były w stanie pokonać Jasmine Paolini i Sary Errani. Spotkanie było bardzo wyrównane i kosztowało mnóstwo sił.
– Jestem tak zmęczona, że w ogóle nie jestem w stanie ogarnąć tego, co się dzieje. Głównie jestem zadowolona z tego, co pokazałam i co pokazaliśmy jako drużyna. Mieliśmy okazje do tego, by ten dzień się inaczej potoczył, ale z drugiej strony wiem, że wszystkie dałyśmy z siebie 100 procent i każda z nas może opuścić kort bez żalu. Towarzyszą mi więc pozytywne emocje. Przyjeżdżając tu, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Tenisowo wyszło dobrze, a atmosfera była super – przekazała wiceliderka rankingu w rozmowie z dziennikarzami, cytowana przez Sport.pl.
Świątek pokazała się z dobrej strony w Maladze. Choć jej forma falowała, to mogła być zadowolona z dyspozycji w kluczowych momentach spotkań.
– Nie sądzę, bym jutro miała w sobie jakąkolwiek siłę po przebudzeniu. Obstawiam, że będę cała obolała. Dziś po prostu walczyłam, by przetrwać fizycznie, ale z dwóch pierwszych meczów tutaj jestem zadowolona. Byłam w stanie lepiej się skupić na danej chwili. Nawet w ćwierćfinale, w którym moja gra nie była idealna, ale Linda Noskova grała naprawdę świetnie. Te mecze były naprawdę zacięte i wygrać je wszystkie było miłym uczuciem, bo w ważnych momentach wykorzystywałam swoje szanse – dodała.
Polka kończy rok z brązowym medalem olimpijskim, wygranym Roland Garros i drugim miejscem w rankingu WTA. Niedawno zaczęła też współpracę z nowym trenerem Wimem Fissettem.
– Sezon wyglądał u mnie inaczej po Roland Garros. Pierwsza część była niemal perfekcyjna, ale w drugiej były wzloty i upadki. Potrzebuję jeszcze czasu, by to przeanalizować, bo od początku sezonu przenosiłam się jedynie z turnieju na turniej – podkreśliła.
Powrót do rywalizacji zaplanowany jest na drugą część grudnia, w trakcie turnieju World Tennis League. Następnym przystankiem będzie United Cup.